wtorek, 3 lipca 2012

Rozdział 6

   Dość silny wiatr rozdarł chmury, a spomiędzy ich strzępów wyjrzał blady księżyc. Wkrótce ciemność ogarnęła niemal całą okolicę, a w oddali widać było tylko delikatnie połyskującą wodę w stawie, nad którym wierzby pochyliły się z westchnieniem. Wydawałoby się, że nic ani nikt nie był w stanie przerwać tej wieczornej ciszy i stoickiego spokoju, jednak tuż po chwili rozległ się przeraźliwy pisk opon, trących o zimny asfalt. Następnie dostrzec można było światła samochodu rozproszone dosłownie wszędzie, a później odlatujące ze strachem ptaki, które dotąd zajmowały pozornie bezpieczne miejsce na pobliskim drzewie. Lena, w wyniku gwałtownego hamowania, prawie rozbiłaby sobie głowę, mimo tego, iż chronił ją pas bezpieczeństwa. W ostateczności lądując na Gerardzie, lekko przygniatała go swoim ciężarem. Szybko jednak podniosła się, zachowując trzeźwy umysł. Nie ukrywała przerażenia, które wciąż jeszcze wymalowane było na jej twarzy i choć oświetlenie nie należało nawet do przeciętnych, z łatwością można było to dostrzec. Nic dziwnego, że się bała. Popatrzyła na swojego towarzysza, który zdawał się być równie zdezorientowany, co ona.
- Co to właściwie było?! - odezwał się nagle, a Lena zmarszczyła nos i rozmasowała swoje kolano, po czym przyłożyła wskazujący palec do ust.
- Nie krzycz tak. Jeszcze nas usłyszą.
- Kto nas usłyszy? Powiedz mi, o co tu chodzi. Dlaczego właściwie uciekamy? Nie jestem ślepy. A to dopiero niespodzianka, co? Widzę, że coś się dzieje.
Dziewczyna obdarowała go błagalnym spojrzeniem widząc, że nijak się uspokoił, i nerwowo rozejrzała się dookoła. Na szczęście nie dostrzegła niczego, co mogłoby wzbudzić niepokój, przynajmniej na razie. Wszystko wydawało się być spokojne i bezpieczne, zupełnie jak przedtem. Odpięła pas, zauważając, że Gerard również to zrobił.
- Czekaj, gdzie my właściwie jesteśmy? - Jeszcze raz się rozejrzała, ale sama sobie nie potrafiła na to pytanie odpowiedzieć. Chłopak spojrzał na nią znacząco, prawdopodobnie sądząc, że to kolejna wymówka mająca na celu odwrócenie jego uwagi od poprzedniego tematu. Lena zorientowała się w porę, o czym pomyślał i ruchem głowy tylko zaprzeczyła, jednocześnie prosząc go o odpowiedź, która najwidoczniej musiała być dla niej dość istotna.
- Jakieś czterdzieści kilometrów od Blackhollow, jeśli się nie mylę.
- Dobrze. Myślisz, że tu jest bezpiecznie? Zgubiliśmy ich?
Gerard ponownie obdarzył ją spojrzeniem, które oznaczało, że tak naprawdę nie miał pojęcia, o czym mowa i pragnął, by Lena wreszcie uraczyła go jakimikolwiek wyjaśnieniami. Należały mu się. Ta, stwierdzając, że najprawdopodobniej nie było nikogo w pobliżu, zaryzykowała i otworzyła drzwi, po czym wyszła z auta. Młodzieniec poszedł w jej ślady i już po chwili usadowili się na jakimś murku.
   Pomimo wiatru noc była ciepła. Świeże powietrze, bo lasy znajdowały się wokół, i gdzieś w oddali huczące cichutko sowy, które ani nie zakłócały nocnego spokoju. W przeciwieństwie do Leny, gdyż ta z kolei, narzekając na swoje obolałe ciało zaczynała już denerwować Gerarda. Przewracał co chwilę oczyma we wszystkich kierunkach, jednak cierpliwie czekał, aż ona przestanie jęczeć.
- A więc słucham - Zgarnął jeden z kosmyków włosów za ucho i począł szukać czegoś w kieszeni. Wyciągnął w końcu paczkę papierosów i wkładając jeden z nich do ust, podpalił go zapalniczką. Skierował opakowanie w kierunku Leny, a ona grzecznie odmówiła i przez chwilę jeszcze zbierała myśli, kreśląc przy tym stopą niewielkie okręgi na ziemi. Wzięła głęboki oddech, zaczynając wreszcie opowiadać wszystko od początku...
   Państwo Watsford należało do rodziny nieprzeciętnie bogatej. Za życia, rodzice Leny byli właścicielami firmy, z której czerpali ogromne zyski. I właśnie wtedy zaczął się koszmar. Kiedy matka Leny została uprowadzona przez wspomniany wcześniej gang, by przywrócić jej wolność trzeba było zapłacić niewyobrażalnie wielką sumę pieniędzy. Kochający mąż, będąc na skraju załamania, znalazł jednak odpowiednią kwotę i oddał ją natychmiast, żeby jak najprędzej mieć żonę z powrotem przy sobie. Aczkolwiek nie było tak łatwo, jak mogłoby się zdawać. Mężczyźni oszukali ojca dziewczyny i wcale nie zwrócili swojej zdobyczy. Wtedy Steve Watsford postanowił zawiadomić o tym policję, która niestety nie zdziałała zbyt wiele w tym przypadku. Właściwie, pogorszyła nawet sytuację, ponieważ gdy gang się o tym dowiedział, pozbawił życia matkę Leny. Dziewczynie na samo wspomnienie oczy zaszły łzami, ale wiedziała, że nie było sensu płakać, gdyż to nie przywróci nikogo do istnienia. To jednak stawało się silniejsze od niej, więc co chwilę musiała przerywać swój monolog, by nabrać powietrza i jakkolwiek się uspokoić, ponieważ łzy spływające do gardła sprawiały, że niemal się dławiła. Kontynuując swą historię nie śmiała nawet spojrzeć na towarzysza, który ze współczuciem i w milczeniu jej wysłuchiwał. Starając się zapanować nad drżącym głosem, powoli wyrzucała z siebie słowa.
   Na wiadomość o śmierci żony, Steve popadł w depresję. Przez krótki czas żył w złudnej nadziei, że w końcu się przyzwyczai. Nie doszedł jednak do siebie, za bardzo ją kochał. Kierowany impulsem, popełnił samobójstwo. Wyrządził tym krzywdę nie tylko sobie, lecz także swojej córce, choć wcześniej nie zdawał sobie z tego sprawy. Być może zachował się egoistycznie, ale jedyne, czego wtedy pragnął to tego, by wszystkie jego smutki i problemy zniknęły. Nie widział innego rozwiązania.
   Tego, co działo się później nie można już było nazwać życiem. Dla Leny był to prawdziwy koszmar. Opieka Samary opierała się jedynie na czerpaniu zysków i życiu w luksusie, który miała zapewniony podczas mieszkania z Leną. Zresztą prowadzona przez rodziców firma, później zakończyła już działalność, a ciotka dziewczyny nie posiadała żadnej pracy, dlatego dochodów było coraz mniej. Kiedy młoda dziewczyna, w efekcie kolejnej kłótni ze współlokatorką, opuściła dom, nie miała pojęcia, że Avenging Angels nie skończyło z nią jeszcze ,,zabawy’’. No tak, w końcu tamci – na jej nieszczęście – należeli do takich, którzy po trupach dochodzili do celu. I to w dosłownym znaczeniu. Wtedy zrozumiała, że jej życie wisiało na włosku i nic nie mogła z tym zrobić. Policja do tej pory nie dała sobie rady ze schwytaniem gangu, a Lena…
- A teraz chciałabym tylko odwiedzić Scarlett. Uważam, że mogę liczyć na jej wsparcie. Wiesz, to w końcu moja przyjaciółka. – Zakończyła swoją opowieść, po czym odetchnęła. Przez chwilę wyglądała jakby właśnie pozbyła się jakiegoś ogromnego ciężaru. I tak chyba rzeczywiście było. Trochę jej ulżyło.
- Zabawne. Mam dobrą koleżankę o tym samym imieniu - Uśmiechnął się blado, jakoś inaczej. Lena odniosła wrażenie, że celowo skupił się właśnie na tym, by nie powracać już do opowiedzianej przez nią historii, wiedząc, że nie był to temat przyjemny. Dziewczyna była mu wdzięczna, że nie wypytywał ją o szczegóły, których nie miała siły ani ochoty zdradzać. Żadne z nich nie odezwało się więcej.
Gerard zmarszczył brwi, jakby intensywnie nad czymś myślał, raz po raz wypuszczając z ust dym, trzeciego z kolei papierosa.
- Dlaczego palisz? - spytała, przerywając milczenie, które trwało już od dłuższej chwili. Lena nie była zachwycona tym, co robił. To ją wręcz drażniło.
- A dlaczego miałbym tego nie robić?
- Zastanówmy się. Może dlatego, że to szkodzi twojemu zdrowiu?
- A kim ty jesteś, żeby się o mnie martwić?
Westchnęła tylko, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Po tym, jak wyjawiła swoją historię, atmosfera między nimi zrobiła się jakaś dziwnie napięta. Gerard pogrążony był w swoich rozmyślaniach, a dziewczyna śmiała nawet sądzić, że nie słuchał jej dokładnie i tylko bezmyślnie coś pomrukiwał, niby odpowiadając jej na zadane pytania. Delikatnie zerknęła na niego, a ten, nie przerywając wcześniejszej czynności, wpatrywał się tępo w jakiś niewidzialny dla Leny punkt.
- Uratowałeś mi życie. Staram się robić podobnie i być może odwdzięczyć się w jakiś sposób.
- Przecież podziękowałaś, wystarczy.
Na twarzy dziewczyny pojawił się grymas niezadowolenia. Ściągnęła brwi i wstając, skrzyżowała ręce na piersi. Przed chwilą odniosła wrażenie, że jej towarzysz wcale nie miał ochoty na rozmowę z nią, a ona tylko niepotrzebnie go męczyła. Postanowiła jednak nie dawać za wygraną.
- Po prostu nie mogę patrzeć na ludzi, którzy w tak bezmyślny sposób sobie szkodzą – odezwała się ponownie, będąc niemal pewną, że uzyska odpowiedź: ,,no to nie patrz’’ albo coś w ten deseń.
Chłopak podniósł się jednak i ruszył w stronę Leny. W błyskawicznym tempie zbliżył się do niej na niebezpieczną odległość. Zaciągając się ostatni raz, wyjął papierosa z ust, upuszczając go w końcu na ziemię. Ujął twarz dziewczyny, spoglądając jej w oczy. Ich nosy prawie się stykały, a oddech był przyspieszony. Gerard odwrócił nagle wzrok i zgniótł papierosa podeszwą buta, uśmiechając się do koleżanki, po czym ominął ją i ruszył przed siebie. Stała tak jeszcze nieruchomo przez chwilę, odczuwając satysfakcję i widząc jedynie zarys jego ginącej w ciemnościach postaci. Dopiero kiedy zupełnie straciła go z oczu, dotarło do niej, że została sama. Dokąd poszedł? Z powrotem opadła bezradnie na murek, modląc się o to, by za chwilę tu wrócił. Oglądała ze znudzeniem swoje paznokcie, uważając, by czasem ze strachu ich nie obgryźć, i starała się nie zwracać uwagi na wszystko, co ją otaczało. W tym momencie akurat żałowała, że jej wyobraźnia była tak bujna.
   Głuchą ciszę przerywał jedynie podmuch wiatru, który targał na przemian koronami drzew i włosami dziewczyny. Lena zrobiła się senna i zmęczona czekaniem, a jej powieki prawie się zamykały. Do trzeźwości przywrócił ją czyjś dotyk.
- Powiadamiałaś policję?
- Gerard!
- Wystraszyłem cię?
- Nie… – skłamała. Pojawił się tak nagle, a jej serce omal nie podeszło do gardła i zrobiła się blada; nie było jednak widać tego w ciemności. Odwrócona do niego tyłem, chwilę później poczuła dłonie Gerarda na swoich biodrach. Z cichym westchnieniem zwróciła głowę w kierunku kolegi, jednocześnie delikatnym ruchem zsuwając jego dłonie. – Gdzie byłeś?
- Poszedłem tylko na siku.
Mimowolnie parsknęła śmiechem, a on usiadł obok niej i zauważając, że była zmęczona, pozwolił, by oparła głowę o jego ramię.
- Naprawdę nie chciałbym cię męczyć, ale powiadamiałaś policję? –ponowił pytanie natomiast dziewczyna zaprzeczyła tylko delikatnym ruchem głowy i z powrotem oparła się o swojego towarzysza.
Przymknęła oczy z rozkoszą, zakładając nogę na nogę. Marzyła teraz o wygodnym, ciepłym łóżku, ale w takich okolicznościach ramię kolegi zdawało się być idealnym rozwiązaniem. Nie dane było jednak nacieszyć się tym zbyt długo, bo po chwili chłopak podniósł się gwałtownie i rzekł zdecydowanym tonem:
- Musimy to zgłosić.
Miał na myśli, oczywiście, sprawę z mordercą. Według niego już dawno powinno to być załatwione. Aczkolwiek z pewnością nie zdawał sobie sprawy z tego, że nie było to tak proste, jak przedstawiał. Lena więc szybko temu zaprzeczyła, a przynajmniej próbowała, ponieważ był nieugięty.
- Policja nie da sobie z tym rady. Mówiłam ci jak było z moimi rodzicami. Oni dowiedzą się o tym, zanim zdążylibyśmy cokolwiek zrobić, a później znajdą mnie i zabiją.
- Więc dlaczego teraz cię szukają? Myślę, że nie masz nic do stracenia.
- Ach, czyli życie to dla ciebie nic? Wiesz co, lepiej będzie, jeśli sama to załatwię, po swojemu. - Może to rozsądne podejmowanie decyzji jeszcze nie do końca jej wychodziło, ale na usprawiedliwienie przyjmijmy, że była to sytuacja ekstremalna. Trzeba działać szybko i skutecznie. Skoro tak, to czy aby na pewno decyzja Leny okazałaby się skuteczna? A jeśli to Gerard jednak miał rację? Cóż, jak to mówią – tak źle i tak niedobrze.
- Jasne. Ty wiesz lepiej. Zrobisz jak zechcesz.
Nie pomagał jej w ten sposób, ale ponoć wolała radzić sobie sama. Ukryła twarz w dłoniach, myśląc intensywnie. Czy ciągłe ukrywanie i ucieczki to trafne rozwiązanie? Być może, jednak z pewnością nie na długo. Choć natenczas dziewczyna wolała przy tym pozostać. Wiedziała, że zwykłe powiadomienie policji na nic się zda w tym przypadku, a nawet może znów pogorszyć sytuację. Tutaj potrzebny był plan, by zdemaskować złoczyńców.
- Chciałabym cię jedynie prosić o dyskrecję – Spojrzała na chłopaka, a on nie mógł nie dostrzec w niej zakłopotania. To wszystko ją przerastało, a mimo tego była silna. Choć wiedział, że w ten sposób nie mogło wyglądać jej życie przez cały czas, przystał na ten warunek, by jakkolwiek podnieść ją na duchu. Wiedział też, że jeśli Lena później nie zadziała, on będzie zmuszony to zrobić. Uśmiechnął się do niej, dodając dziewczynie otuchy.
   Po chwili ruszyli w kierunku samochodu, by nie marnować czasu i jechać dalej. Gerard zatrzymał się gwałtownie, a Lena nie zważając na nic, szła cały czas przed siebie, odbijając się w końcu o jego plecy. To sprowadziło ją na Ziemię. Spojrzała na chłopaka, nie bardzo rozumiejąc jego postawę.
- Złapaliśmy gumę – stwierdził z niezadowoleniem, drapiąc się przy tym po głowie. – Nie będę teraz zmieniał opony, musimy poczekać do jutra.
Lena poklepała go po plecach, zastanawiając się, w jaki sposób wybrnąć z tej sytuacji. Przydałoby się gdzieś przenocować, ale jak na złość w pobliżu nie było żadnego ośrodka. Nie licząc jakiegoś starego, opuszczonego budynku, który znajdował się naprzeciwko. Przemyślenia dziewczyny przerwał kaszel Gerarda. Odwróciła się w jego stronę, w momencie gdy on dwa razy zdążył już kichnąć.
- Źle się czujesz?
- Coś ty, jest spoko.
Bez zastanowienia przyłożyła rękę do jego czoła.
- Auć! Oparzyłam się!
- Nie żartuj, czuję się świe… - Kichnął. – Masz chusteczkę?
Kręcąc głową z politowaniem, poczęła szukać jej w swojej niezawodnej torbie. Na zewnątrz było dość chłodno, ale w tym momencie starała się nie zwracać na to uwagi. Gerard miał dreszcze, a ona obawiała się, że nie było to raczej spowodowane zimnem. Świetnie, rozchorował się… Podała mu chusteczkę, po czym zwróciła oczy ku górze.
- Daj rękę – powiedziała.
- Co?
- Daj rękę. Proste polecenie, nie dociera?
Wzruszył ramionami i posłusznie podał jej dłoń. Uścisnęła ją lekko i zaczęła prowadzić go na dach małego budynku, który został wspomniany wcześniej. Gerard wciąż patrzył ze zdziwieniem na dziewczynę, a ta ignorując to zupełnie, usiadła na dachu, gestem ręki wskazując, by się do niej przyłączył.
- Kładź się. Tutaj dzisiaj śpimy – wytłumaczyła.
No cóż, jemu to już wszystko było w chwili obecnej całkowicie obojętne. Czuł się fatalnie. Głowa rozbolała go na dobre, a ciszę nocną przerywał co chwilę jego kaszel. Lena spojrzała na niego ze współczuciem i przyciągnęła do siebie. Tym razem to ona pozwoliła, by położył sobie głowę na jej kolanach i po prostu go przytuliła. Zmierzwiła jego włosy, po czym sama spróbowała zasnąć. Gerard odwrócił się jeszcze w jej stronę, patrząc na nią znacząco.
- A buziak na dobranoc?
- Pomarzyć dobra rzecz.

13 komentarzy:

  1. UWAGA! TEN KOMENTARZ BYŁ PISANY PEWNEJ NOCY KILKA TYGODNI TEMU, A PONIEWAŻ ZŁOŚLIWOŚĆ ONETU NIE MA GRANIC, POMIMO WIELU PRÓB NIE POJAWIŁ SIĘ NA BLOGU MOJEJ KOCHANEJ KINIUSI. DLATEGO WŁAŚNIE DZISIAJ GO DODAJĘ.
    Orzesz ty kurwa w mordę! To było boskie! Tyle nawijałaś o mnóstwie błędów... Ja znalazłam tylko jeden, nawet niezbyt rażący, a mianowicie: "to nie przywróci nikogo do istnienia" - tutaj napisałabym raczej, że nie przywróci nikogo do życia.
    Kocham ten rozdział normalnie! Już myślałam, że się pocałują w pewnym momencie (no wiem, niby dopiero 6. rozdział itd., ale wiesz, że Twój Jeleń jest zboczony i czeka na rozwój wypadków w związku tych dwojga; i tak, wiem, że JESZCZE, zaznaczam JESZCZE, nie są razem, ale to tylko kwestia czasu i nawet nie próbuj tego zmieniać! Bo znajdę Cię, ukatrupię, poćwiartuję i zakopię w ogródku, I promise ;P)
    Nie rozumiem, jak możesz mieć jakiekolwiek zastrzeżenia co do tego partu?! Ty jesteś jakaś dziwna po prostu (ale mi odkrycie... xd). Przecież to boskie jest!
    I wiesz... nie wiem, czy sugerowałaś się tym moim dialogiem z pewnym panem (o żabci, dodam dla przypomnienia), bo "Pomarzyć dobra rzecz" jakoś tak jednoznacznie mi się skojarzyło z tamtym wydarzeniem :D
    Oczywiście, musiałaś rozchorować Gerarda! Ty naprawdę jesteś sadystką! Wyobraź to sobie - Gee i jego ZACZERWIENIONY nosek?! Chociaż, w sumie... chciałabym to zobaczyć :D
    I, cóż, nawiązując do "poszedłem tylko na siku", jak widzę, Gee ma na chętkę na Lenkę. Nie dziwię się, o nie, laska z niej przecież (spokojnie, jestem hetero i nie mam zamiaru jej nikomu odbijać).
    Wiesz, jaka jest JEDYNA rzecz, która mi się nie spodobała? Data dodania. Jak ja mam żyć bez Twojego opowiadania podczas takiego długiego okresu czasu pomiędzy dodawaniem rozdziałów...? Jelonek smuci się.
    Skąd pomysł, że mogłabym Cię nie kochać? o.O Ty się chyba źle czujesz, albo pisałaś to zasypiając i nawet nie myślałaś, co bazgrolisz. Przeca ja Cię kocham z każdym rozdziałem (i każdą rozmową na GG) coraz mocnieej i mocnieeej! <3 Gdybyś była gdzieś tutaj w pobliżu, wyściskałabym Cię baaarrrdzo mocno (rawrr, my darling ;3).
    I jeszcze takie pytanko... Czy nie w tym rozdziale miał się znaleźć fragment TWOJEJ PIOSENKI? Bo tak, dla tych niezorientowanych, Kinguś pisze piosenki. I to jakie! Boskie są i chcę ich tutaj!
    Jeeejciu, to chyba najdłuższy komentarz w mojej komentatorskiej karierze. A wszystko dzięki Tobie. No, może (morze xd) i pora skłania mnie do takiej wylewności, bo ja zawsze, im później w noc, gadam coraz więcej :D Ale tak, to również dzięki Temu opowiadaniu. Widzisz, ile emocji wywołujesz we mnie? Tak dużo, że pewnie w tym (jak na mnie) mega długaśnym komencie nie powiedziałam nawet o połowie! Looovka you, wielkie LOOOOVVVVKAAA!! ♥
    Czekam na kolejny rozdział, który, tym razem, mam nadzieję, pojawi się niebawem (już ja się o to postaram, będę Cię CODZIENNIE molestować na GG. Ostrzegam - jestem niezrównoważona psychicznie, co równa się: gotowa na wszystko.... Bój się!).

    OdpowiedzUsuń
  2. DRUGA CZĘŚĆ, BO TAMTO SIĘ CAŁE WSTAWIĆ NIE CHCIAŁO, DZIWNA SPRAWA o.O
    No i, jak się okazało, po ten samochód to przyjechało nie dwóch, ale AŻ pięciu kolesi. Czaisz to?! OŚMIU zupełnie nieznanych mi chłopaków w MOIM domu! Dobra, nie, nie będę grać płytkiej idiotki, ale... OŚMIU! :D
    A, i jeszcze tak dodam, żałuj, że nie masz tego MTV! Oglądałam ten boski koncert z Walencji (MTV Winter Valencia) z zeszłego roku *me gusta*. Mama zobaczyła mnie trzęsącą się po całym pokoju (bo przecież nie mogłam usiedzieć na miejscu - moje ADHD się kłania), popukała się w czoło i powiedziała, żebym uważała, bo zaraz zdemoluję cały pokój. Uciekła czym prędzej. Zapewne stwierdziła, że My Chem ma na mnie zły wpływ. A co mi tam! I tak ich kochaam! ♥
    I Ciebie też :D I tak, kończę już. Czuję się wyczerpana, ten komentarz wypompował ze mnie wszystkie siły (taaa... taki mały żarcik na zakończenie; o tej porze jestem aż za bardzo pełna życia).
    Dobrze. Uff. Tak, to już koniec tego jakże ambitnego komentarza.
    Wnioski:
    - Kocham Cię
    - Kocham Twoje opowiadanie
    - Masz megabigaśny (tak wiem, nie ma takiego słowa; po prostu nie ma słowa, które jest w stanie opisać Twój dar) talent
    - Jesteś szurnięta (mój powód nr 1 na liście: Za co kocham moją Żabcię?)
    - Czekam na więcej!
    - Masz dodawać rozdziały częściej (i tak, to jest rozkaz)!
    - Mam poważne problemy emocjonalne, powinnam się leczyć
    To już koniec na dzisiaj. Żegnam Cię przepełnionym miłością kopniakiem w Twój zacny tyłeczek. Bye ;3
    P.S.: A wiesz, że ten komentarz zajmuje ponad stronę w Wordzie? o.O
    P.S.2: Właśnie na moim ekranie siedzi mucha. Wygląda normalnie jak żywcem wyjęta z tej kasety z The Ring o.O

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam pytanko... kto zrobił naszej Chemiczce pranie mózgu?
    Nie podejrzewałam cię o to... Chyba że ci to wyszło taak... niecący, bo jestem pewna, że Chemiczce odwaliło troszkę przez ciebie (a może dzięki tobie?:P). Pokazała jaka jest głupia (dziękujemy!) ale za tą głupotke ją kochamy!! Piszesz świetnie i również apeluję o częstrze dodawanie notek!! Uwaga, albowiem zlamałam prawo, nielegalnie wpadając tu podczas gdy mam SZLABANN! Taki porządny mam pierwszy w życiu, no no, mama zaszalała z dawaniem kar... a wszystko z nieporozumienia... no ale co ja tu o sobie! Pisz pisz pisz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja głupia? No wypraszam sobie :D ja po prostu jestem inteligentna inaczej.
      NO właśnie, gdybyś mi tak jeszcze raczyła powiedzieć, z jakiegoż to powodu masz ten szlaban, skarbie... ;3
      Jestem ciekawa, co Krwawa Róża narozrabiała ^^

      Usuń
  4. przeczytałam opowiadanie już wczoraj. bardzo mi się podoba. opowieść wciąga, a twój styl pisania jest bardzo dobry. przepraszam za spam - Alice :)

    OdpowiedzUsuń
  5. przepraszam jeśli uważasz to za spam, ale dodałam właśnie nowy rozdział na http://mean-hungry-lovers.blogspot.com/ z perspektywy Harry'ego - Alice :)

    OdpowiedzUsuń
  6. cześć :) zapraszam na 21 rozdział na http://mean-hungry-lovers.blogspot.com/ , który jest z perspektywy Blanki. Zapraszam do czytania i komentowania - Alice :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kikuuś! Twoje opowiadanie jest niesamowite,ale ja chcę,żeby twój postój już zniknął! Już ci dawno mówiłam,że w pisaniu komentarzy jestem słaba i całą moją pozytywną opinię nie umiem przelać tutaj..Musisz uwierzyć mi na słowo kochana <3 Czekam na NN niecierpliwie,chyba jajko zniosę!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zakochałam się po raz drugi <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo mi się podoba i szczerze ci powiem, że byłam otwarta tylko na blogi w których występuje Bieber no ale po przeczytaniu twoich 6 rozdziałów i prologu mogę stwierdzić, że to będzie jeden z moich ulubionych blogów. Dodaje do polecanych i mam nadzieję, że szybko pojawi się 7 ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Trafiłam na tego bloga całkowicie przez przypadek i bardzo się z tego cieszę :-) Nie przeczytałam jeszcze wszystkich rozdziałów, ale domyślam się, że szybko nadrobię. Masz bardzo ciekawy styl pisania, naprawdę przyjemny w czytniu.
    Zapraszam do siebie all-too-well.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. [spam]
    Los Angeles nazywane jest Miastem Aniołów. I nie bez powodu...
    Alison i Amanda to dwie najlepsze przyjaciółki, które od najmłodszych lat zawsze spędzały czas razem. Były dla siebie jak siostry.
    Pewnego wieczoru ich życie zaczyna ulegać zmianom. Powoli najgorsze tajemnice wychodzą na jaw i zaczynają komplikować życie cheerleaderek.
    Nie wszyscy są tymi za kogo się podają. Jedni są źli i pragną zemsty. Inni chcą je chronić i uświadomić je tym kim są. Niestety nie wszystkim się to podoba.
    Zaczyna się walka o życie. Nie tylko o własne, gdyż wszyscy są w niebezpieczeństwie. Trzeba zdecydować: dobro czy zło? Każdy błąd może spowodować kolejną śmierć. Tylko nieliczni wyjdą z tego cało.
    Kto wygra? Alison? Amanda? Czy może oni?
    http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=NiL6ep41iAI <--- a pod tym linkiem znajduje się zwiastun, który może zachęcić was do czytania :)
    Przepraszamy bardzo za spam
    Alison & Amanda ♥

    OdpowiedzUsuń